wtorek, 18 września 2012

Kolejna seria biuro-ćwiczeń

         Odkąd moje dziecko poszło do przedszkola, bardzo rozregulował mu sie rytm dnia, a co za tym idzie ja mam mniej wolnego czasu wieczorami. Niestety gdy maluch zasypia i ja już mam serdecznie dość i nie marze o niczym innym jak o relaksie. Jednak w pracy mam sporo energii którą muszę spożytkować. Nie od dziś wiadomo, że ćwiczenia są dobrym sposobem na koncentrację, która w pracy biurowej jest niezbędna. A co zrobić żeby pracowało się lepiej? Można zjeść batonika:), ale to przyniesie ulgę chwilową, a potem przyjdą wyrzuty sumienia. A można również robić sobie kilkuminutowe przerwy w czasie pracy i poświecić je na ćwiczenia. Efekt będzie nie tylko piorunujący dla ciała ale i dla umysłu.

           
              To tylko 4 minuty, a ćwiczenie powtarzane co godzinę przez 8 godzin naszej pracy da nam 32 cenne minuty. Tak niewiele a zyskuje nie tylko nasze ciało, ale i nasz szef, bo ma skoncentrowanego i zorganizowanego pracownika.

poniedziałek, 17 września 2012

W przewie od pracy- ćwiczenia ramion

        Przez 8 godzin, 5 dni w tygodniu siedzę przed komputerem i pracuję. Cóż nie raz jest tak że nie mam jak się po tyłku poskrobać a innego dnia mam jakieś 30 min spokoju i ten czas notorycznie marnuje. Jako że do poprawki w moim ciele jest wiele, a najgorzej wyglądają ręce to postanowiłam trochę nad nimi popracować.  Wiadomo najlepsze są ćwiczenia z obciążeniem, ale gdy czegoś takiego nie mamy, możemy posiłkować się np wodą mineralną. Ja do ćwiczeń wykorzystałam dwie 1,5 l wody , myślę że ważą jakieś 1,5 kg może nie... Poza tym potrzebne mi było biurko do ćwiczeń " na brzuchu typu pompki", no bo w biurze przecież kłaść sie nie będę, jak by to wyglądało gdyby ktoś wszedł:-p? A tak mogę powiedzieć, że przesuwam właśnie biurko bo robię porządki:-p

       I tak oto w wolnej chwili wykonałam 8 minut ćwiczeń w sumie prawie 9. Delikatnie przystosowując je do warunków biurowych. Tzn pompki robiłam opierając ręce na biurko, a stopy były na ziemi całą sylwetką tworząc kąt 60 stopni, a ćwiczenia na plecach wykonywałam na stojąco w poziomie przed klatka piersiową.

Zapiekanka z białej kiełbasy- Na konkurs

  Dziś wpis dla łasuchów, a co tam:).  Chciałam się z Wami podzielić fajnym przepisem na kiełbasę białą, może to nie jest danie typowo light, ale na pewno smaczne. Ps. Zamiast kupować kiełbasę w sklepie, można ją zrobić samemu, wtedy kiełbaska jest jak najbardziej light, bo wiemy co w nią wkładamy. Ja kiełbaski dostałam od mojej mamy, i w dużej mierze jest tam mięsko drobiowe, choć nie bez tłuszczu.



Składniki
-2 jabłka kwaśne ( najlepiej szara reneta)
-2 małe papryki jedna czerwona druga zielona
-3 duże ziemniaki
- 4-5 kiełbasek białych
- cebula
- zioła prowansalskie ( prymat)
- tymianek ( prymat)
- sól
- pieprz
- ketchup/ przecier pomidorowy

Przygotowanie:
Ziemniaki obieramy i podgotowujemy. W tym czasie, kroimy paprykę na paseczki, jabłka obieramy i kroimy na ćwiartki ( mogą być mniejsze kawałki). Obieramy i kroimy cebulę ( jak kto lubi, ja wolę  takie "piórka"). Gdy ziemniaczki są już podgotowane, kroimy je w talarki i układamy na samym spodzie naczynia żaroodpornego, potem wysypujemy cebulkę, na niej układamy kiełbaski a w wolne miejsca wkładamy pokrojoną paprykę i jabłka. Posypujemy wszystko przyprawami i wkładamy do piekarnika na jakieś 25 minut. W ty czasie Potrawa musi być przykryta. Po 25 minutach ściągamy pokrywkę i  polewamy kiełbasę przecierem lub ketchupem. Po czym odstawiamy ją na kolejne 20 min do piekarnika, ale już bez pokrywki.
Po tym czasie danie jest juz gotowe do podania:)

Temperatura w jakiej należy piec to 200-220 stopni, oczywiście wiele zależy od piekarnika.

piątek, 14 września 2012

Sukieneczki są w kropeczki

No to mam sukienkę. Teraz tylko wziąć dupkę w troki i ćwiczy,ć a nie tylko pisać o ćwiczeniach.
Co do wstążki z przodu chyba z tego zrezygnuje bo sukienka doskonale kryje to co chciałam ukryć plus jeszcze bielizna korygująca i będzie ok. No i zrzucić paskudne boczki oczywiście...



niedziela, 9 września 2012

Ile ważą majtki?

      W poniedziałem pasowałoby wejść na wagę, ale tak jakoś nie wiem, ćwiczyłam dzielnnie przez pół tygodnia aż do czasu gdy złapało mnie przeziębienie... Jak jestem chorato żrę i to nie jest przesada. Powinnam sobie założyć kłódkę na lodówkę, bo mój głód bierze się z obolałego gardła. Podczas gdy inni przestaja jeśc ja po prostu pochłaniam wszystko.



           Nie zważe się, bo pewnie zastanawiałabym się ile ważą majtki. W ogóle kiedyś stanęłam na wadze w negliżu, a gdy waga pokazała za dużo to zaczęłam sie zastanawiać ile moga ważyc moje włosy... Tak to na pewno przez nie był taki skok powinnam sobie odjąć co najmniej 1,5 kg. Majtki? Cóż na pewno ważą kilogram! o staniku nie wspomnę:).

Jutro pobudka o 5:00, wygrałam aukcję z sukienka w kropki i pasuje jakoś w niej wyglądać.

niedziela, 2 września 2012

Operacja wrzesień.

          Wrzesień to u nas miesiąc innowacji. Dziecko idzie do przedszkola, ja muszę odnaleźć się w nowej sytuacji. Dla tego postanowiłam sobie dołączyć cel do tego września.
Miało nie byc celu, ale jednak to idealny moment na mini wyzwanie jakim jest dla mnie spadek wagi.

Dzień będę zaczynać o godzinie 5:00 i dla rozruszania będę ćwiczyć:


 

 

 



Ćwiczenia wieczorne:


 

 


 


Cel: 78,7 kg! w październiku. I nie ma wymówek że czasu brak, dziecko będzie oglądać wieczorynkę a ja w tym czasie poćwiczę. A rano? Cóż, kto rano w staje temu waga uśmiech daje...

piątek, 31 sierpnia 2012

Opcja weselna nr 2

No i moja opcja nr 1 odeszła w siną dal... Trudno, mimo że z satyny tak znienawidzonej przez wiele osób na prawdę mi się podobała.  Teraz jestem zmuszona polować na opcję nr 2 która również mi się podoba, ale będę ją musiała przerobić pod siebie, czyli dodać wstążkę pod biustem, zapewne w kolorze czerwonym, tak aby tuszowała to co musi, bo krój jest za prosty. Boje się również o moje boczki. Fajnie by było gdyby dół mi spadł o rozmiar wtedy nie byłoby to wszystko tak widoczne. Niestety bielizna korygująca, którą posiadam jest super, ale cudów nie sprawi. Nie ma co się oszukiwać jesli ktoś ma rozmiar 44 góra 46 dół to nie ma co liczyć na samoistny lifting.

Sukieneczka przed kolano, pod biustem ma się znaleźć wstążka, mocno czerwona i oczywiście dodatki będą czerwone, a bolerko czarne lub czerwone choć w tym wypadku czerwone chyba najbardziej pasuje.

Z tym że  kokardka zawiązana by była z przodu na środku, albo lekko z boku:).


czwartek, 30 sierpnia 2012

Sukienka na wesele.

        Poszukuję sukienki na wesele które będzie w październiku. Oczywiście problemy są okropne, bo nie mogę sie zdecydować. Jak na razie stawiam na :


Teoretycznie powinna maskować boczki i biodra:)

środa, 29 sierpnia 2012

Pomidory- jedz do woli.

         Nie ma nic lepszego na wieczorną "chcicę" na coś, coś, ale tak na prawdę nie wiadomo co. Niestety często mam tak, że cały dzień mogę nic nie jeść, ale wieczorem nadrabiam. Pokochałam ostatnio pomidory, nie tylko za to że są teraz bardzo tanie, ale również za ich każdorazowy inny smak, małą ilość kalorii, sporą ilość wody i witamin.



Pomidor uprawny
Wartości odżywcze na 100 g produktu
Składniki pokarmowe Witaminy Składniki mineralne
woda 94,5 g witamina A 0,38 mg magnez 10 mg
energia 18 kcal witamina B1 0,06 mg fosfor 24 mg
błonnik 1,4 g witamina B2 0,04 mg żelazo 0,4 mg
białko 0,9 g witamina B6 0,11 mg sód 1,2 mg
tłuszcze 0,2 g witamina C 15 mg wapń 10 mg
węglowodany 2,8 g witamina PP 0,7 mg potas 280 mg

 źródło: Wikipedia.
 



          Pomidory mają praktycznie same zalety jeśli ktoś lubi ich smak, do tego można je potraktować jak metodę na ssanie w żołądku. Sięgam po nie zawsze gdy:
- jem śniadanie, 
- mam ochotę na przegryzkę miedzy posiłkami, 
- czuję wieczorne ssanie w żołądku podczas surfowania w internecie.
- mam ochotę na królewską kolację.

Opcja na dziś: pomidory z serem mozzarella


































































poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Bilans urlopowy!

          Modliłam się aby nie było więcej. Na wyjeździe jakoś specjalnie nie zwracałam uwagi na to co jem, choc nie jadłam dużo no i miałam sporo ruchu, bo spacerki co najmniej 2 razy dziennie. Do tego dochodziła zabawa z synem a w miedzy czasie zwiedzanie, woda raz 1h pedałowanie na rowerku wodnym. Jak tak podsumowac sam ruch to na prawdę było ok.




          Waga na dziś 82,7 kg. Prawie 1 kg mniej niz 2 tygodnie temu. Niby nic, ale dla mnie ogromna motywacja, że jakimś cudem na wyjeździe udało mi się nie przytyć:)

           A teraz mój cel 13.10 to moja data X do tego terminu chcę osiągnąć wagę z 7 na początku! Chce jakoś wyglądać w sukience na weselu u znajomych, dla tego ta waga jest po prostu niezbędna.
Czyli ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia!

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Totalna Metamorfoza

          Dziś stwierdziłam, że spróbuję czegoś rzeźbiącego ciało. Ogólnie nie mogę zabrać się za ćwiczenia choć moja płyta się już znalazła. Czułam niechęć na samą myśl, że znowu bedę jak to zdyszane ciele, więc postawiłam na coś wolniejszego, choć wcale nie lekkiego. No umówmy się żadne ćwiczenia nie są lekkie jeśli kondycji brak, nadwaga jest spora a ostatni raz ćwiczyło się takie rzeczy, ja wiem? 6 miesięcy temu? Nie licząc biegania oczywiście, które zakończyło się skręceniem kostki... Tak więc wczoraj po konsultacji ze znajomą stwierdziłam, że wybiorę jej niby wolniejszą opcję.

Shape Ewa Chodakowska- Totalna Metamorfoza w 4 tygodnie
Kobieta trochę apatyczna, wręcz skłaniająca do pójścia na drzemkę, ale tak jak nie ocenia się książki po okładce tak nie powinno się oceniać ćwiczeń po prowadzącej. Na początek oczywiście opis tego czego można się po ćwiczeniach spodziewać, bla bla bla... długo to trwa bo jakieś 3 minuty, w mojej ulubionej płycie wstęp jest jeszcze dłuższy ale jakoś pani z większą werwą to się człowiek nie wkurza. Ale zaraz od czego jest opcja przewiń kawałek? No właśnie... o ja głupia.
A potem się zaczyna... No takie lelum polelum. Co to w ogóle jest? Jedno ćwiczenie, drugie, trzecie... E... chłam. Czwarte, piąte... No zaczyna się robić ciepło. Szóste no ekhem... gorąco. To powtarzamy któryś raz z kolei to szóste, a co mamy czas... Jest kiepsko. Siódme- oooo ulga... Niestety tylko chwilowa. Słaba kondycja daje o sobie znać i zapala mi się lampka pt. " Houston mamy problem". " Bądź ze mną"- słyszę. Nosz kur*** a gdzie ja jestem niby? Niecenzuralne myśli kotłują się w mojej głowie. "Wytrzymaj"- mówi głos z ekranu... Trzyma, oj trzymam tylko ja na prawdę nie wiem jak długo. Kolejna kropelka potu opadła na kolorowy dywan w pokoju mojego syna. Myślę sobie, że takie nic a tak męczy. Niby takie wolne ćwiczenia, bez skakania, biegania i w ogóle z pozoru łatwe i przynajmniej, a pod koniec przy brzuszkach myślałam że ducha wyzionę, albo co najmniej padne i nie wstanę. "Cieszę się, że wytrzymałaś ze mną do końca"- No kobieto ja tez się cieszę... nawet nie wiesz jak bardzo. Przeżyłam, a jak jutro uda mi się nie mieć zakwasów w każdym zakamarku ciała to przecierpię kolejne 40 min z tobą, ale wybacz tym razem wyłączę głośnik. A może nie powinnam, w końcu przerywniki " Ciesze się, że nadal jesteś ze mną" wprawiają człowieka w lepszy choć trochę złośliwy humor. Zdecydowanie lepiej działają na mnie  krótkie stwierdzenia "świetnie", "dobra robota", "tak trzymaj", a nie zdanie na kilkanaście wyrazów, gdzie człowiek zastanawia się nad jego sensem. Choć może to zdanie wypowiedziane z większą ekspresją byłoby równie budujące, jak te wesołe krótkie stwierdzenia.

Jak dla mnie ćwiczenia są fajne, takie niepozorne i człwoiek się odrazu nie zniechęca, tylko ekspresja Pani Ewy pozostawia wiele do życzenia, ale mozliwe że jest dostosowana do tempa ćwiczeń

Ocena 6/10

czwartek, 16 sierpnia 2012

Produkty light- mleko

        Naciął się ktoś już kiedyś na produkty light? Ja nie raz, niby producent obiecywał  cuda, a tak na prawdę produkt nie wiele różnił się pod względem wartości energetycznej od zwykłych produktów nie light.  Tak jest niestety ze wszystkim, dla tego ja  pierwsze co robię to patrzę na wartość energetyczną i zawartość tłuszczu, ale nie zawsze wybieram te produkty z oznaczeniem 0%


Weźmy np mleko 0% tłuszczu, co w tym mleku jest skoro tłuszcz zabrali, tłuszcz bądź co bądź zdrowy. W mleku znajduje się wiele witamin, albo raczej powinno się znajdować bo mleko typu light jest ich pozbawione gdyż witaminy znajdują się właśnie w tłuszczu i co z tego że producent  ubogaca je w jakieś tam sztuczne związki  witaminowe, skoro naturalne i lepiej przyswajalne witaminy można znaleźć w pełnotłustym mleczku? A to że jest bardziej kaloryczne, no cóż lepiej wypić ze smakiem szklaneczkę mleka niż cieszyć się że człowiek może się napchać trzema szklankami "napoju" pozbawionego czegokolwiek, no może tylko zabarwienie pozostaje podobne.





A dziś 3 dzień A6W i znalazłam swoją płyte z ćwiczeniami po chyba miesiącu poszukiwań:)

wtorek, 14 sierpnia 2012

A6W czas zacząć:)

          No to zaczynam te piekielne ćwiczenia jak zwykle z opóźnieniem. Dziś A6W i nawet wstałam wcześniej specjalnie z tej okazji, aby zmierzyć się tu i ówdzie. Strzelać fotek przed i po nie będę, żeby was nie poraziło, ale za to zrobię sobie pomiary:

Waga: 83,6kg
talia: 90 cm
pas/pępek: 108 cm
biodra: 111 cm
udo: 64 cm
biceps: 32 cm
biust: 98 cm
łydka: 40,5
szyja:  33,5

A tu plan A6W zapożyczony ze strony której link znajdziecie w dziale  Ćwiczenia.

     

czwartek, 9 sierpnia 2012

Rachunkowo

           Dziś trochę teorii, pokusiłam się o sprawdzenie mojego BMI i mimo iż wynik nie jest imponujący to jednak i tak się cieszę. Maleńki plusik jest taki, że zeszłam z otyłości na nadwagę. Coż zawsze to coś, a na pewno będzie lepiej. Skoro z czarnego przeszłam na ciemny szary, to uda mi się również wejść na zielone


Pokosiłam się również o sprawdzenie zapotrzebowania kalorycznego, do wagi jaką chcę osiągnąć na tą chwilę czyli 70 kg.
Oto wzór:

Docelowa masa ciała x 20= wynik w kcal

Moja docelowa masa ciała na tą chwile to 70 kg

                70 kg x 20 = 1400 kcal

Mam zamiar trzymac się mniej więcej tego wyniku kalorycznego oczywiscie + cwiczenia.

A od dziś zaczynam A6W, mój próg to magiczne 14 dni:(

środa, 8 sierpnia 2012

Pierwszy dzień

Dekalog odchudzania:

1. Możemy jeść wszystko, ale z umiarem.
2. Śniadanie to najważniejszy posiłek w ciągu dnia.
3. Pijemy dużo wody.
4. Jemy 5 małych posiłków w ciągu dnia.
5. Ostatni posiłek powinien zostać spożyty na 2-3 h przed snem.
6. Ruch to zdrowie, a ćwiczenia przy odchudzaniu to podstawa.
7. Jemy racjonalnie, a nie głodzimy się.
8. Warzywo to nasz sprzymierzeniec.
9. Węglowodany spożywamy rano, a białko wieczorem.
10. Pozytywne nastawienie to klucz do sukcesu.


Czyli kolejny początek mam za sobą, tym razem ma być rzetelniej, ale ile razy ja już sobie to obiecywałam? No nie wiem sama:-p. Nie mam celów, co będzie to będzie. A teraz moje śniadanie:

Pierwszy posiłek jest najważniejszy, dla tego postanowiłam zaszaleć.
Składniki:
- 1/2 jabłka
-1 brzoskwinia
-2 łyżki płatków ( bez miodu)
- 1 szklanka mleka

Posiłek godny króla:-p, a kolejny będzie jogurt, zupa pieczarkowa i kolacja na którą pomysłu brak. Oczywiście dziś zaczynamy ćwiczyć

piątek, 3 sierpnia 2012

Reaktywacja

          Cóż trzeba na nowo wziąć się za siebie. Bieganie w tym roku uważam za zakończone, bo najzwyczajniej w świecie kostka mi nie daje. Baa kontuzja niby mała ale na tyle poważna że uniemożliwia wybijanie się z prawej nogi. Odczuwam to przy każdej próbie podbiegnięcia, nawet gdy gram z synem w piłkę. Ponadto ból czuję podczas pływania kraulem w basenie, lekka opuchlizna utrzymuje sie nada. Trudno. Trzeba radzić sobie inaczej. Dziś poszukam mojej płyty z ćwiczeniami i zaczynam coś ze sobą robić bo za długo stoję w miejscu. Waga na dziś 83,9 kg.

Szczegółowy plan diety i ćwiczeń  opisze już w innej notce, a teraz zabieram się za szablon i  ogólny wygląd bloga.

środa, 16 maja 2012

Refleksja

          Dziś pogoda fatalna, pewnie stanie na tym, że przez 30 min poorbitrekuje sobie, bo w deszczu biegać mi sie nie chce. Może nawet jakies brzuszki dorzucę? Już połowa maja a ja w miejscu stoje, wstyd jak nie wiem. Ważyłam się rano i waga trzy razy pokazała 82 kg. Eh tak utknęło i stoi. Musze się wziąć za siebie bo mój cel się mocno oddala. Miałam osiągnąć 68 kg do października, a tu już połowa maja i nic nie drgnęło. Eh... Jako, że pierwsze zgubiłam 8 kg  to teraz stawiam sobie za cel w 3 miesiące zgubić tyle kg. Oby do 74 kg...

wtorek, 15 maja 2012

Biegam, walczę...

           Dziś po tygodniowej przerwie na doleczenie kostki biegałyśmy:).  Trasę wybrałyśmy inną, miała być równie długa ale nie była. Jakoś połowe krótsza się okazała, ale to dobrze bo po co odrazu forsować tak ta kostkę. A teraz siedzę i czuje jak pulsuje:/ no nic od tego się nie umiera, może jutro też pójdziemy.
Kiedy schodzi opuchlizna z kostki po skręceniu? U mnie minął tydzień i mimo, że opuchlizna nie jest tak duża jak na początku to jednak nadal się utrzymuje:/. Jutro się zważe zobacze czy nie przytyłam bo ostatnio moja dieta lezy i kwiczy, a na spalanie tłuszczu z biegania nie ma co liczyć po tylu przerwach:/

wtorek, 8 maja 2012

Będę żyła:)

Ból był znaczny więc zawitałam do szpitala chcąc się upewnić czy to nie jakieś pękniecie. Zrobiono mi kilka fotek, zostawiłam autograf i wyszło postawiono diagnozę "skręcenie stawu skokowego". Dla nie wtajemniczonych, będę żyła:)! To ta dobra nowina, a gorsza jest taka, że Pani doktor nie bardzo wierzy, że przestanie boleć do czwartku. A w czwartek jestem umówiona na bieganie:/ i klops...

Kolejna kontuzja...

Najpierw może napiszę, że w piątek i wczoraj biegałam z moją prawie szwagierką:), fajnie nam się razem biegało, a raczej mnie, bo ona dopiero zaczyna więc na razie jest mocno wystraszona.
Tak czy inaczej biegło się fajnie i nawet nakręcona jestem na wiece, ale....
Nie lubię ALE..., wczoraj podczas biegu źle stanęłam i coś mi chrupnęło w kostce:/. Po raz kolejny cierpi prawa noga, tym razem już nie kolano. Kostka spuchnięta, a ja się zastanawia czy nie warto by odwiedzić lekarza. Trochę mi do niego nie po drodze. Ból jest o tyle problematyczny, że nie mogę ruszać stopą, chodzenie to jakiś ewenement. Kontuzja kolana przy tym to pikuś, bo byłam w stanie biegać na szpilach, a problem sprawiało samo wychodzenie na krawężnik czy schody

Jak nie urok to sraczka:/


czwartek, 19 kwietnia 2012

Maraton dbania o piersi.

            Żeby mi się chciało tak jak mi się nie chce:/.... Nie wiem czemu nie umie poćwiczyć wieczorem w domu, niby kilka minut mnie nie zbawi, a jednak zupełnie mi się nie chce. Do biegania potrafię sie zmobilizować, wiem że dzięki temu czuje się lepiej, nawet atrakcyjniej. Pewnie endorfinki działają:).

            Dziś rano zmobilizowałam się i postanowiłam zadbać o biust. Postanowiłam, że będę co dziennie masować piersi rano i wieczorem, po 50 okrążeń na jedną pierś. Podobno tak można sobie je powiększyć, ale szczerze wątpię że cokolwiek mi pomoże. Jednak nie chce sie obudzić z obwisłymi flakami, więc coś trzeba robić w tym kierunku
               Biegania wczoraj nie było, bo nie wstałam, wieczorem oczywiscie miałam lenia...
Dziś za to przebyte 3,4 km czas 26,56 min. Minute lepiej niż wczoraj. Doszłam do wniosku, że nie mogę mieć przerwy dłuższej w bieganiu niż 2 dni, bo potem mój organizm się buntuje. Dziś wysiadały mi tylko nogi i kolka łapała, żadnych mdłości nie było, za co jestem ogromnie wdzięczna:)

wtorek, 17 kwietnia 2012

Czy to rzepka?

            Wzięłam tyłek w troki i rano poszłam biegać, w sumie tak porządnie biegałam całe 2 tygodnie temu, bo ostatnio to albo mnie deszcz ścigał, albo ja nawalałam. Kolano czuło sie dziś lepiej, przynajmniej, do momentu zakończenia biegu, bo po chwili poczułam ból... No i znowu problem ze schodzeniem ze schodów... Wnerwia mnie to nieziemsko.

              Waga niezmiennie pokazuje 82 kg. No cóz nic dziwnego 2 tygodnie laby... do tego święta wiec nawet jeśli coś zrzuciłam to pięknie to odrobiłam, ale trudno, nie załamujemy się wcale bo moim głównym celem jest nauczyć sie biegać, jakoś tak mam parcie na to choć teoretycznie powinnam już biegać 30 min non stop to jednak jest inaczej. 2 tygodnie obijania zrobiło swoje i dziś czułam non stop jedynie to że nie mogę....

wtorek, 3 kwietnia 2012

Nowa Waga

No i mam swoją wymarzoną wagę!!! Zamówiłam ją oczywiście przez internet, miała być czarna jednak coś sie komuś pokręciło i wysłali czerwoną, truno... Akurat te 2 kolory bardzo mi sie podobały, więc nie jest źle. jednak przeżyła szok gdy ją zobaczyłam, waga jest miniaturowa!




Z góry przepraszam za jakość zdjęć, ale robiła je na szybko komórką.

Pogoda za oknem coraz lepsza, wiec i pobiegać będzie można o ile wieczorem znowu nie zacznie sypać śnieg albo padać deszcz jak to się dzieje od ubiegłego tygodnia:/. No i zakupiłam w końcu cienie dresy do biegania, wiec pasowałoby je wykorzystać.

W planach w tym tygodniu bieganie dziś wieczorem, środę i czwartek. a potem przerwa świąteczna.

I chyba potrzebuje kopa w tyłek bo mam słomiany zapał do ćwiczeń w domu:/

wtorek, 27 marca 2012

Droga przez mękę

            bieganie wieczorne, śmiało mogę je nazwać drogą przez mękę. Biegło mi się koszmarnie, kolano po pierwszej połowie doskwierało, do tego czułam sie ociężała, bo chyba za duzą kolacje zjadłam, a raczej obiad. Ciężko mi było sie zmobilizować do biegania, po tygodniu przerwy.  Wydawało mi sie jakbym pół roku nie biegała. Nie potrafiłam utrzymać jednostajnego tempa, do tego próbowałam biegać na bezdechu. No po prostu zapomniałam jak sie biega.  I wiem już, że muszę zainwestować w inne obuwie do biegania, ale to odłożę na za jakiś czas. W tych butach, mam biega mi sie płasko, tak jakbym stawiała całą stopę od razu na podłożu. No po prostu człapie, a to człapanie mnie okropnie męczy, bo jednak mam inne nawyki jeśli chodzi o stawianie stóp na podłożu. Chętnie przerzuciłabym sie na halówki gdyby nie fakt, że mamy bardzo nierówne chodniki i jest sporo kamyków, które sprawiałyby dyskomfort.

Dzisiejszy czas 31:54 min dystans 3,8 km
              Biegnąc dziś dostrzegłam niezły patent na bieganie po zmroku. Taka czapka to na prawdę świetny pomysł, wygląda to trochę śmiesznie, ale o wiele śmieszniejsze jest potykanie się o każdy kamień na drodze.

czwartek, 22 marca 2012

ABS- na mięśnie brzucha

            Ja chcę mieć taki brzuch!

             Denerwuje mnie strasznie moja dolna partia brzucha. Odkąd pamiętam, tłuszcz odkładał mi się głównie na biodrach w udach i na boczkach. Teraz jest podobnie, dla tego też do biegania postanowiłam włączyć ćwiczenia na brzuch. A6W mnie przeraża, więc wybrałam coś co kiedyś bardzo lubiłam, czyli ABS.





            Dziś wieczorem zamierzam znowu biegać, kolano no cóż, gdy idę normalnie nie boli mnie, ale przy wchodzeniu na schody daje  sobie znać. Cóż trzeba je rozruszać i tyle. W każdym bądź razie dziś nie zamierzam robić żadnego wyścigu. P prostu chce zobaczyć na ile moje kolano wytrzyma. Oby tylko nie padało, bo pogoda dziś jakaś niewyraźna.

wtorek, 20 marca 2012

Moja pierwsza kontuzja.

           Kolejne bieganie wieczorne. Postanowiłam dziś przetestować swoje możliwości biegowe. A dokładniej to, to jak długo wytrzymam dopóki nie padnę. Efekt lepszy niż poprzednio. W całości bez zatrzymania przebiegłam 1109m ( jestem mądra bo sobie na mapce policzyłam w przybliżeniu:)), a mój czas to 07:59 min. Może nie imponujące, ale miałam do pokonania mój Mt Everest w postaci wzniesienia, które ciągnęło sie jakieś 200 m.. Potem 2 minuty marszu na uspokojenie oddechu, albo raczej na regeneracje mięśni nóg bo oddech mi sie w 30 s uspokoił, za to mięśnie wołały o pomstę do nieba i znowu bieg tym razem 4:57 i trzeba było ruszać w drogę powrotną. Pierwsza połowa poszła mi tak wyśmienicie, że pod euforią zachowanej 1 minuty, zaczęłam chcieć więcej...



           U mnie jest tak, że im bardziej chcę tym gorzej, bo mi się nie udaje. Za bardzo skupiłam sie na tych sekundach przez co traciłam rytm, przyspieszałam i nie wytrzymywałam. Z nadzieją stwierdziłam, że nadrobię zbiegając z Mt Everestu i zaczęłam pędzić. A tu trzask, jedna wredna płyteczką, którą chciałam w ostatniej chwili przeskoczyć, żeby się o nią nie zabić. Jakoś za mocno się wybiłam i moje kolano stwierdziło, że ma dość. Potem to już tylko kuśtykałam starając się nie myśleć o bólu, zatrzymałam się ze 3 razy, żeby rozmasować wredną bestię. A mój bieg sprawdzający zakończyłam z czasem 30:57 min. Sprawdziłam się tak, że ho ho.


poniedziałek, 19 marca 2012

Pomiary


            Dziś postanowiłam się zmierzyć. Co  prawda wagi nie mam, ale centymetr jest dla mnie o wiele bardziej miarodajny.


 
I tak oto:
szyja było 34, jest 33,5 cm
biceps było 32, jest 31,5 cm
piersi było 98 cm i jest bez zmian
talia  było 89 cm, jest 86,5 cm!!!
brzuch było 107 cm, jest 108 cm:/
biodra było 110 cm, jest 107 cm
udo było 63 cm, jest 62,5 cm
łydka było 39 cm, jest 38,5 cm

Łącznie udało mi się zrzucić przez 2 tygodnie 7,5 cm+ 1 cm= 6,5 cm!

             Co do biegania wczoraj była akcja wieczorna, biegło mi się ciężko w drugiej połowie, no ale...
Przebiegnięty dystans 3,8 km czas 29min 53 s. Zaczęłam sie ścigać chyba sama ze sobą. W piątek ta sama trasa zajęła mi 30 min i 5 s, a wczoraj biegłam z myślą, że koniecznie muszę to pobić. Udało mi się choć chciałam zrobić ten dystans w krótszym czasie. Sporo tracę na przechodzeniu w marsz, ale nie jestem w stanie biegać jeszcze non stop

sobota, 17 marca 2012

Tempo, a prędkość biegu.

              Od pewnego czasu, zastanawiam się czym różni się tempo biegu od prędkości. Jasne jest dla mnie, że prędkość 7 km/h to wyznacznik tego ile w ciągu godziny przebylibyśmy km poruszając się daną prędkością. A co to jest tempo?

                                                                     (źródło)
             Skoro mamy prędkość, to po co  nam w takim razie to całe tempo. Zastanawiałam się nad tym dobre 2 tygodnie, aż w końcu po wielu przeczytanych artykułach zrozumiałam. Tempo to jest wyznacznikiem przebytego kilometra w danym czasie. Tzn jeśli biegamy 30 min, przebyliśmy w tym czasie 4 km to nasze średnie tempo przebycia 1 km wyniesie 07:50 min. Jestem z siebie dumna, że to wydedukowałam:):-p.

             Dnia wczorajszego było bieganie wieczorne, osobiście stwierdzam, że za wczesne poszłam bo już o 20:00. Duzo ludzi = dużo omijania, kombinowania jak wyminąć grupki na nierównym i wąskim chodniku. Denerwowały mnie również psy... No, ale tych było mniej niż ludzi wiec jakoś dawałam rade. Za dużo było również samochodów i przez to traciłam po kilka sekund na przejęciach dla pieszych. No trudno...
Biegło mi sie ogólnie ciężko, pewnie to kwestia tego, że nie było wiatru w plecy... ale też plus, bo wiatru z przodu również nie miałam.

                                                                      Czas 30:05 min, trasa 3,9 km.

                Ps. z opaską na uszach biega sie o wiele wygodniej, minus jest jeden, że fryzura się niszczy, ale pod kapturem niszczyła sie bardziej, wiec i tak dobrze.

piątek, 16 marca 2012

Opaska na uszy-bezpiecznie i wygodnie.

        Nie mogę ostatnio wstać rano... Jakiś mnie leń ogarnął, wczoraj wieczorem nie poszłam biegać z myślą o tym, że wstanę dziś rano. No ale brak szans, nie dałam rady. Dziś musowo czeka mnie bieganie wieczorne i pewnie jutro wieczorem też. Bo chce stopniowo przejść do biegania 4 dni w tygodniu.

        Myślałam o tym, żeby sobie jakiś taki prawdziwy cel wyznaczyć. Analizując moje nikłe postępy biegowe czyli na początku 3 km w 30 min, po tygodniu 4 km w 30 minut. Chciałabym biegać 6 km w 30 minut. No po prostu marzy i się, żeby w ciągu tych 30 min biegać więcej i lepiej. Ciekawe jak długo będę miała zapał do biegania:)

        A dieta? Cóż kalorii nie liczę, jem to co jest w domu. wychodzi 3-4 posiłki dziennie, w sumie nie żałuje sobie niczego nawet frytki wczoraj jadłam, co prawda z piekarnika, no ale... No i oczywiscie porcje mniejsze. Ciekawe co waga i centymetr pokarzą w kwietniu.

        A oto mój dzisiejszy zakup ułatwiający bieganie.


             Teoretycznie można bez, ale wieczorami i rano jest chłodno. Do tej pory biegałam z kapturem na głowie, ale hm... włosy mi się psują. O ile wieczorem to mi nie sprawia problemu to jednak przed wyjściem do pracy fajne nie jest. Poza tym 2 razy wbiegłabym pod samochód, niby patrzyłam czy coś nie nadjeżdża, ale jakoś tak kaptur mi zasłonił i tyle z tego było... Stwierdziłam, że bezpieczniej i wygodniej będzie z opaską. No i zaoszczędzę sporo czasu rano na układaniu włosów.

środa, 14 marca 2012

Wieczorowo

             Dziś bieganie wieczorne i to bardzo... Z domu wyszłam o 20:45. W sumie to pierwszy raz wyszłam, bo w połowie drogi na dół, usłyszałam, że ktoś wychodzi z mieszkania. I moja płochliwa natura zadziałała... Zwiałam do mieszkania. Po chwili zdecydowałam sie wyjść, byłam juz na pierwszym pietrze, aż tu nagle drzwi wejściowe sie otwierają. I znowu cichutko na paluszkach, bach do góry, przeczekałam, aż światło zgaśnie i po ciemku wyszłam ( tym razem z powodzeniem z klatki). Śmieszne to jest, bo mam taki lek, że ktoś mnie zobaczy w dresach, albo spoconą po bieganiu. pewnie dla tego wole biegać rano, większość sąsiadów śpi, tylko najbliższa sąsiadka mnie mija:)

              Trasa: 3,7 km czas 31 minut. Nie powala na kolana... Cóż.. Podczas pierwszej połowy biegu miałam non stop wiatr z tylu i na miejsce swojego "zawracania" w drogę do domu dobiegłam z 2 minutowym zapasem. Pobiegłam trochę dalej i zawróciłam. A potem to już cały czas pod górkę:/. No nie dosłownie, bo powrót mam łatwiejszy, ale przez ten wiatr z przodu porządnie się zmachałam:/ .

            Osiągnięcie: Przebiegłam bez zatrzymywania sie cale 650 m i do tego pokonałam górkę! Może to wzniesienie to nie jakiś Mt Everest, ale zawsze zatrzymywałam sie w jej połowie, a dziś osiągnęłam szczyt:

             Planu PUMY prawie sie nie trzymam, jakoś tak denerwuje mnie to zerkanie na stoper i biegam po swojemu, ale dni będę sobie wykreślać, a co mi tam:-p

poniedziałek, 12 marca 2012

Z językiem na brodzie

          Kiepsko mi się dziś biegało:/. Nie wiem czy to przez te 3 dni przerwy czy przez co? Wydaje mi sie, że więcej szłam niż biegłam, a bieg ukończyłam z zapasem 20 sekund. Dziwne to, bo w czwartek biegło mi sie o niebo lepiej, a jakimś cudem dziś byłam szybsza. Co prawda  20 sekund to kropla w morzu, ale próbuje szukać jakichś pozytywów dzisiejszego biegu.
                                                                     ( źródlo)

        Oddechu złapać nie mogłam, męczyłam się dziś od zwykłego marszu, no po prostu porażka. Zrzucę to na barki @:/. Może przez tą małpę tak sie dzieje. No i uważam, że jestem gruba, brzydka i w ogóle do kitu:/

3,5 km czas 29minut 39 s.
                                                         ( źródło)

czwartek, 8 marca 2012

Kolejny dzień.

          Seria niefortunnych zdarzeń:). Nastawiłam budzik na 5:10, zadzwonił.... Ja poczułam, że jestem tak dziwnie wypoczęta i z lenistwa przyłożyłam jeszcze na chwileczkę głowę do poduszki z myślą, że 5 min poleżę i wstanę. Po chwili otworzyłam oczy, spojrzałam na zegarek, a tam 5:45... Na bieganie nie było czasu.

                                                                     (źródło)

          Za to przemogłam się i wybiegłam na swoją trasę wieczorem, szkoda tylko, że przed zjadłam kolacje. Co prawda lekką, ale i tak na początku ciężko mi sie biegło, jednak przebiegłam więcej niż do tej pory. Nie wiem jakim cudem, może przez to, że raz złapałam fazę biegłam i biegłam, kompletnie wyłączyłam mózg i myślałam... No właśnie nie wiem o czym, ale jak sie ocknęłam okazało się, że biegłam spory kawałek przez który dotychczas biegałam jedynie do połowy, a potem marszowałam.

            Tak o to bieganie rozpoczęte o 19:56 uznaję za udane, a przebyty dystans to 3,5 km w 30 minut
            No i teraz sie zastanawiam, czy wstawać jutro o 5:10? czy też iść wieczorem. Sama nie wiem ale chyba dam sobie odpocząć i najwyższej wieczorem pójdę, a jak nie to dopiero w poniedziałek. Bo weekendy mam wolne:). Poza tym efekt placebo zaczyna działać, przebiegłam się raptem 3 razy, a ja już widzę u siebie co najmniej 3 kg mniej. Śmiać mi sie chce, bo przechodzę koło lustra i wydaje mi sie, że brzuch jakby zmalał. Jak tak dalej pójdzie popadne w samo uwielbienie:)
             

środa, 7 marca 2012

Biegania dzień 2:)

             I tak o to dziś zaliczyłam drugi dzień  6 tygodniowego planu Pumy. Miałam biegać wczoraj, ale nie wstałam, obiecałam sobie, że pobiegam wieczorem, ale nie wyszło... Najpierw odwiedzili nas goście, szybko sobie poszli, potem znowu odwiedziny i tak oto już mi się nie chciało iść z resztą było już koło 21. Nie ciekawie biega się jak jest tak bardzo ciemno i nie ma nadziei na to, żeby w ciągu kilku minut się to poprawiło. Wiec odpuściłam...

               Dziś pobudka o 5:10.  O 5:30 zaczęłam swoją trasę, na poczatku starałam się twardo trzymać tych ram, ale z komórka ciężko się biega i w końcu zaczęłam robić wszystko swoim tempem. Ukradkiem sprawdzając ile wytrzymuje w biegu.  No cóż, najdłużej to było 2,5 minuty, nie jest to powalający wynik, ale mam nadzieje, że będzie coraz lepiej. Poza tym dziś nie było napadu kaszlu, ani uczucia potwornego bólu głowy, wiec widzę, że organizm powoli przyzwyczajam się do ruchu, jeszcze żeby zakwasy sobie poszły , to byłoby idealnie.

Bilans:
1 wściekły pies( non stop ten sam)
1 potknięcie:/
1 sąsiadka spotkana po drodze ( Z uśmiechem mnie dziś przywitała:))

Przebyty dystans troszkę ponad 3 km:), średnia prędkość 6 km/h, spalone kalorie: ok 300 kcal.

                Obiecałam sobie, że jeśli wytrwam do końca programu i złapię biegowego bakcyla to w nagrodę zakupie sobie takie oto cacko:)





                Dzięki temu nie będę musiała uganiać się z komórką i będę mogła ustalić prawidłowe tempo biegu:) Ciekawe co mi z tego wyjdzie.


poniedziałek, 5 marca 2012

No i się zaczęło...

                                                                   ( źródło)
             W ubiegłym roku miałam przygodę z bieganiem, ale nie wytrwałam.  Zakończyłam 3 tydzień biegania i wyszła mi przerwa, spowodowana kilkudniowym pobytem w szpitalu. A wiadomo jak to z przerwami, wrócić do biegania już mi sie nie chciało. Teraz zaczynam od 2 tygodnia.

           Pobudka 5:00, zwlekłam się z łózka o 5:10, syn w nocy dał popalić, jak na złość... 5:20, znalazłam sie na zewnątrz. Temperatura -4 stopnie, ja nie wiem za jakie grzechy, ale niech będzie... Na tyłku miałam 2 pary gaci, bo ciepłych dresów nie posiadam, dodałam do tego 2 bluzy z kapturem, plus za mała kurtka sportowa... Swoją drogą nie myslałam, że różnica miedzy XXL, a L jest taka spora. Szalik na szyje, buty na nogi i podbijamy okoliczną ścieżkę rowerową + nierówny chodnik. Chwilka marszu i zaczęłam pokonywać swoją ubiegłoroczną trasę. To dziwne... W tamtym roku, non stop bałam sie, że ktoś sie ze nie śmieje, ktoś się gapi. Dziś jednak wyszłam biegać z nastawieniem... " Nie podoba ci się? Masz pecha". Nie minęła minuta, natknęłam sie na właściciela pieska, któremu się raczej nie spodobałam bo chciał mnie chyba zjeść, ale posłuchał pana i ujadał tylko w miejscu. Biegnę dalej.... ludź na drodze, myślę sobie, jeszcze wyglądam w miarę, czerwona nie jestem wiec biegusiem do przodu... Przebiegłam koło ludzia, chyba trochę zaspanego, bo jakoś wcale na mnie uwagi nie zwrócił. I tak kilkanaście razy. Swoją drogą biedni ci ludzie, że do pracy po 5 maszerują.

             Bilans Biegu:
-1 wściekły pies,
-1 pies i jego pan, którzy sie mnie chyba wystraszyli, bo wybiegłam z za zakrętu wprost na nich
masa ludzi, która nie zwróciła na mnie uwagi,
-1 pani, która mi się z zaciekawieniem przyglądała, ale nie było to jakieś kpiące przyglądanie, tylko zwykłe zaciekawienie.
-0 zaliczonych potknięć.
- 1 paskudny atak kaszlu i uczucie, jakby mi mózg miał się wylać uszami... ( genialnie próbowałam pobiec dłużej niż 1 minute, wytrzymałam 3,5, ale o mało mi płuca nie wyskoczyły)
- jedna spotkana sąsiadka



              Menu na dziś:
- płatki z mlekiem
- serek wiejski, ogórek, cebula, rzodkiewki
-  rosół z makaronem
- 3 kromki chleba chrupkiego z szyneczką

niedziela, 4 marca 2012

No i mam buty do biegania...

Albo raczej buty sportowe, bo do biegania to one nie są jednak będą tak wykorzystane. Trafiła mi sie fajna promocja i nabyłam te buciki za 29 zł, co prawda chciałam kupić zupełnie inne, ale rozmiary były strasznie pokręcone. Wzięłam swoją 40 i okazało sie że ma najmniej 42. Rzomiaru 39 nie znalazłam wiec padło na te buciki ze zdjęcia.

Z rezygnacją wziełam te buciki do przymiarki, bo w koncu to ta sama firma tylko inny fason. Z ciekawości przyłożyłam wcześniejsze 40 do obecnych 41 i oniemiałam... 41 okazały sie sporo mniejsze. Nie wiem jak ta fima robi buty, jest to dla mnie troszeczkę dziwne, ale nie ważne. Jutro wielki dzień. Pobudka 5:10 i biegam! Pierwsze ważenie po miesiacu, albo moze jak wage zakupie, na razie się wstrzymuje

piątek, 2 marca 2012

Bedę biegać:)

           Wagi nadal brak, ale za to moja szafa wzbogaciła się o 3 pary spodni dresowych. Cóż trochę się przeliczyłam z ich zakupem bo nie przymierzyłam ( o ja głupia) i teraz sie zastanawiam jak z tego wybrnąć...
Problem jest błahy, ale na tyle niefortunny, że non stop o tym myślę. Zakupiłam jedna parę spodni w rozmiarze 16 czyli 44, świetne białe dresy. No ale właśnie one są białe i chciałam je na lepszą pogodę. A pozostałe 2 pary kupiłam w rozmiarze 14=42 i cóż... No klops, wejdę w nie, ale co z tego skoro są przykrótkie. Wygląda to tak jakbym miała wodę w piwnicy. Teoretycznie idąc biegać ( bo do tego mi sa potrzebne) nie muszę wyglądać jak z żurnala, ale miło by było mieć świadomość, że przynajmniej ciuchy wyglądają schludnie, skoro twarz z wysiłku jest zalana potem i przybrała kolor purpury...

            Z rzeczy potrzebnych, które są mi niezbędne o tej porze roku ( o bieganie chodzi) to jakieś adidasy, które nie będą jakoś strasznie przemakać, idealnie by było gdyby wcale nie przemakały. Ponadto konieczna będzie jakaś kurtka sportowa, albo bezrękawnik z kapturem, co by mi sie deszcz na głowę nie lał, bo zamierzam biegać rano przed wyjściem do pracy.
                                                                     (źródło)

Bilans dnia dzisiejszego:
-1 kromka chleba ciemnego i plasterek sera
-herbata z cukrem...
-jogurt naturalny mały z musli
- 3 oponki ( o ja głupia)
- 2 kromki chleba chrupkiego + twaróg + 1 pomidor

Ćwiczenia:
-20 min orbitrek
-100 brzuszków


czwartek, 1 marca 2012

Waga [*]

Moja waga dokończyła swój żywot, kilka dni temu. Nie pomogły nowe baterie, nie pomogły naprawy, nawet groźby nie odniosły żadnego sukcesu. Waga przestała się włączać... pewnie miała dość tego ciągłego wykorzystania przez naszą trójkę. Aktualnie jestem na etapie poszukiwania wagi o ciekawym wyglądzie i w rozsądnej cenie.



 
 

                    Te modele podobają mi się najbardziej:), a co uda mi sie kupić zobaczymy

piątek, 17 lutego 2012

2 rozmiary mniej!

    Nie będę opisywała żadnej diety, ćwiczeń ani niczego co trzeba by łykać, pić, wąchać czy wklepywać w ciało.Napiszę o najprostszym sposobie na poprawienie sylwetki i nie będzie to bielizna wyszczuplająca tylko spodnie/leginsy.

                                        (źródło)
      Swoją parę dostałam pod choinkę od ojej mamy i szczerze mówiąc na początku nie byłam do nich przekonana, ale do czasu. Jestem zagorzałą przeciwniczką wysokiego stanu, nie czułam się nigdy w takich spodniach dobrze, choć na pewno poprawiały wygląd. Do tejże pary podeszłam z ogromnym dystansem. Pierwsze co z nimi zrobiłam to... wrzuciłam na półkę i tak przeleżały ponad miesiąc. Jednak pewnego dnia postanowiłam spróbować, ubrałam i nagle mój luby stwierdził, że jakoś tak inaczej wyglądam, jakby mi co najmniej z 10 kg ubyło. Szok... w pracy to samo, salwa pochwał i w ogóle. Od tamtej pory stwierdzam, że te leginsy działają cuda a i sama sie lepiej czuje przechodząc obok lustra:)

Odchudzanie w moi wykonaniu

        Teoretycznie powinno się jeść 5 posiłków dziennie, w praktyce ja osobiście nie mam za bardzo na to czasu i jem 3 większe, czasem 4, a tym czwartym posiłkiem sa wtedy orzechy. Wszystko przez to żeby pobudzić metabolizm. Wbrew pozorom żeby schudnąć nie trzeba przestać jeść, a wręcz przeciwnie. Czasem wystarczy jeść to co zawsze ale o stałych porach. W innych przypadkach  należy wprowadzić pewne ograniczenia dotyczące ilości i jakości.

        Ja osobiście nie należę do osób lubiących się głodzić. Wręcz przeciwnie kocham jeść, najlepiej jak najwięcej, dla tego też staram się komponować posiłki tak, aby tego co jem było duuużo.  Nie jem non stop tego samego, lubię urozmaicenia.
 
        Jak na diecie mozna sie najeść? To bardzo łatwe, wystarczy że komponujesz składniki tak aby miały jak najmniej kalorii dzieki czemu można sobie pozwlic na większa ich ilość np.

Sałatka poranna
1/2 cabuli
1 ogórek duży albo pół szklarniowego
1 pomidor
trochę jogurtu naturalnego lub serka wiejskiego light

         Boba energetyczna:), człowiek zje wszystko i czuje się przyjemnie przepełniony a waga spada. Oczywiście to nie jest jedyny posiłek dnia:).

         Ćwiczenia: Chcę zacząć biegać od marca, albo odkąd zniknie śnieg, obecnie maltretuje w domu orbitrek, robię co drugi dzień brzuszki 5 serii po 20 powtórzeń i planuję wciągnąć na listę aerobic z płyty.
Wysiłek fizyczny jest dla nie katorgą, zawsze wolała sporty drużynowe niż suche ćwiczenia, ale trzeba jakoś się wziąć za siebie i nie narzekać

czwartek, 16 lutego 2012

Początki

Od października 2011 wzięłam się za swoją figurę, albo raczej za samą dietę. Start miałam nie tęgi, bo na wadze wyświetlała się liczba 90,2 kg.  Od tamtego czasu trochę sie zmieniło. Obecnie waga raczy mnie cyfrą 82 KG czyli o 8 kg mniej. Nie wiele jeśli chodzi o rozpiętość miesięczną, ale jednak cieszy tym bardziej, że widać to po ubraniach.

Bloga zakładam bo wydaje mi się, że będzie mi łatwiej wytrwać, nie zamierzam pisać jedynie o diecie, ale również o sporcie, ubraniach i kosmetykach, które figurę poprawiają.

Tak czy inaczej nie zamierzam pisac o głodzeniu się bo nie w tym rzecz, ten blog bedzie poświecony idealnej figurze co nie znaczy, że wychudzonej:)

Reklama