środa, 7 marca 2012

Biegania dzień 2:)

             I tak o to dziś zaliczyłam drugi dzień  6 tygodniowego planu Pumy. Miałam biegać wczoraj, ale nie wstałam, obiecałam sobie, że pobiegam wieczorem, ale nie wyszło... Najpierw odwiedzili nas goście, szybko sobie poszli, potem znowu odwiedziny i tak oto już mi się nie chciało iść z resztą było już koło 21. Nie ciekawie biega się jak jest tak bardzo ciemno i nie ma nadziei na to, żeby w ciągu kilku minut się to poprawiło. Wiec odpuściłam...

               Dziś pobudka o 5:10.  O 5:30 zaczęłam swoją trasę, na poczatku starałam się twardo trzymać tych ram, ale z komórka ciężko się biega i w końcu zaczęłam robić wszystko swoim tempem. Ukradkiem sprawdzając ile wytrzymuje w biegu.  No cóż, najdłużej to było 2,5 minuty, nie jest to powalający wynik, ale mam nadzieje, że będzie coraz lepiej. Poza tym dziś nie było napadu kaszlu, ani uczucia potwornego bólu głowy, wiec widzę, że organizm powoli przyzwyczajam się do ruchu, jeszcze żeby zakwasy sobie poszły , to byłoby idealnie.

Bilans:
1 wściekły pies( non stop ten sam)
1 potknięcie:/
1 sąsiadka spotkana po drodze ( Z uśmiechem mnie dziś przywitała:))

Przebyty dystans troszkę ponad 3 km:), średnia prędkość 6 km/h, spalone kalorie: ok 300 kcal.

                Obiecałam sobie, że jeśli wytrwam do końca programu i złapię biegowego bakcyla to w nagrodę zakupie sobie takie oto cacko:)





                Dzięki temu nie będę musiała uganiać się z komórką i będę mogła ustalić prawidłowe tempo biegu:) Ciekawe co mi z tego wyjdzie.


Reklama